czwartek, 22 marca 2012

Weekend "Pod Hubami".

Wyjazd do i na Biały Dunajec planowaliśmy z kolegami już zimą. Barwne opowieści, które słyszałem od Jerzego o możliwości spróbowania wytrzymałości sprzętu na pływających tam grubaskach, nakręcały moją wyobraźnię i chęć wyjazdu. W końcu przyszedł czas realizacji naszych planów. Wyprawa wędkarska przyjęła  ostateczny kształt. Jedziemy w pięć osób, ja, Seba, Paweł oraz Jurek i Ewa. Po południu, około godziny 16.00, z Sebastianem i Pawłem meldujemy się w pensjonacie "Pod Hubami" u Franka Sikonia w Białym Dunajcu. Zakwaterowanie w pokojach, kurs do sklepu na jako takie zakupy.
Zasiedliśmy do wspólnej rozmowy z Frankiem w świetnie przygotowanym do tego celu pomieszczeniu. Zastawiona ława, ciepło kominka oraz stanowiska
przygotowane do kręcenia sprzyjały rozmowom o sztucznych muchach i wędkowaniu. Wieczorem do naszego grona dołączył Jurek z Ewą.
Miło spędzany czas na rozmowach tak szybko minął, że nawet nie zauważyliśmy że już dawno minęła północ.
Rano był jeszcze przymrozek. Spokojnie, dużo czasu aż trochę odpuści. Poranna toaleta, kawa, śniadanie. Nie ukrywam, że zmęczenie dniem wczorajszym dawało jeszcze o sobie znać. Jurek z Sebą wyszli wcześniej nad rzekę. Idziemy i my, ja z Pawłem.

Rzeka, Biały Dunajec, woda trącona ale idzie połowić pomyśleliśmy. Obławiając kolejne miejscówki podziwialiśmy uroki płynącej rzeki i okolicy. Wraz z upływem czasu, coraz bardziej zaczynała płynąć pośniegowa woda. Rybki, hmmm... Nie chciały współpracować niestety. Ale, pomachaliśmy, złapaliśmy świeżego górskiego powietrza i wróciliśmy do pensjonatu.
Kąpiel, chwila odpoczynku, na zakupki i czas wolny. Czas który spędzaliśmy na wspólnych rozmowach.

Jako że, zabrałem to i owo co by można było coś pokręcić to i doszło wspólne kręcenie muszek, które zapoczątkował Jurek usiłując zrobić imitację jęteczki która tego dnia roiła się nad wodą. No i zaczęło się, bobinki poszły w ruch. Zasiadłem do imadła i ja, później Sebastian.Pod wieczór dojechali do nas jeszcze trzej koledzy z Myślenic i impreza motania muszek się rozpoczęła. Sebastian pokazywał Frankowi jak zrobić plecionkę, Franek Sebkowi glajchę.
Kręcenie, rozmowy, śmiechy i wspaniała atmosfera a wszystko to przy małym "co nie co" aż zegar wybił godzinę trzecią. Idziemy spać. Przecież jutro też jest dzień.



Na ostatni dzień pobytu Franek zadbał o to aby upłynął on atrakcyjnie. Rano po śniadaniu i porannej kawie wyjazd z Frankiem na Kontrolę wód. Jako strażnik SSR poświęca bardzo dużo czasu na pilnowanie naszego wspólnego dobytku jakim są mieszkańcy rzeki. Jeżdżąc od miejscówki do miejscówki i kontrolując kolejnych wędkarzy opowiadał mi o rzece.

Na koniec kontroli zatrzymaliśmy się na wspólne wędkowanie. Oczywiście jak najbardziej pobrałem lekcje od Frania. Franek przez niedługi czas naszego wędkowania złowił dwie rybki i zaliczył jeden spad, a ja? Cóż, może następnym razem będzie lepiej.
Według zaplanowanego dnia przez Franka, jedziemy do jego kolegi Romka. Kolejna i chyba najfajniejsza atrakcja na koniec.

Roman, którego nie zastaliśmy akurat w domu, zajmuje się rozmnażaniem pstrągów. Nie za pieniądze, nie dla chęci zysku a z zamiłowania. Niestety, z racji że go nie było nie mogłem zobaczyć inkubatorów w których wylęgają się nasi przyjaciele. Dane mi było jedynie zwiedzić stawiki w których pływały przepiękna tarlaki i podchowany już narybek. Jeny! Jeden z najwspanialszych widoków dla nas! Piękni, dorodni rodzice i podchowane ich potomstwo. Pstrągi potokowe, tęczowe, źródlane i lipienie! Coś niesamowitego!
Romanie! Czapka z głów przed tobą za to co robisz! Być może następnym razem będzie mi dane z Tobą się poznać.
Wracamy do pensjonatu. Czas się pakować i wracać do domu. Gdy przyjechaliśmy reszta kolegów już czekała. Pośpieszne pakowanie, ostatnie zdjęcia, pożegnanie i w drogę.

Wielkie podziękowania przede wszystkim dla Franka za miłą gościnę!
Ewa, Jerzy, Sebastian i Paweł, Wielkie dzięki za wspólny wyjazd!
Pozdrowienia dla chłopaków z Nowego Sącza i Myślenic!
Wszystkim życzę powodzenia i do następnego!
Mam nadzieję, że to spotkanie nie było moim pierwszym i ostatnim.
Emocji moc. Te przeżycia, atmosfera to niepowtarzalne. Już myślę kiedy będzie ten kolejny raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz